Liczba upadłości konsumenckich bije rekordy, ale nastroje są coraz lepsze

dodał Tomek
0 komentarze
monety na gazecie

W I półroczu 2024 roku sądy zatwierdziły upadłość 10,8 tys. konsumentów – wynika z danych COIG. Krajowy Rejestr Długów wskazuje, że wierzyciele dłużników stracili 305,3 mln zł. Liczba bankructw jest wyższa niż w tym samym okresie minionego roku. Mimo to nastroje konsumenckie są coraz lepsze. Wzrosła skłonność do dokonywania ważnych zakupów, w tym dóbr trwałych, co widać zarówno w danych GUS jak i GfK – an NIQ Company.

Miniony rok nie był ostatnim, w którym notowaliśmy rekordowe liczby upadłości konsumenckich. W I półroczu br. sądy zatwierdziły bankructwo prawie 10,8 tys. osób, a więc  318 więcej niż w tym samym okresie 2023 roku. Niemal połowa bankrutów (47,7 proc.) była wpisana do KRD już na trzy lata przed ogłoszeniem upadłości, 62 proc. na trzy miesiące wcześniej, a w momencie jej ustanowienia w rejestrze widniało 64 proc. bankrutów. To pokazuje, że wierzyciele mieli szansę uniknąć utraty znacznej części z kwoty 305,3 mln zł, którą pozostawili po sobie dłużnicy.

Upadłość konsumencka nie pojawia się z dnia na dzień, zdecydowana większość bankrutów kumulowała swoje problemy finansowe już od długiego czasu. W naszych danych widzimy, że niemal 48 proc. z nich zostało wpisanych do KRD wcześniej niż na trzy lata przed ogłoszeniem niewypłacalności. Wierzyciele, którzy zostali bez 305,3 mln zł na kontach, mieli możliwość sprawdzenia tej informacji. Choć rekordy, z którymi mamy obecnie do czynienia to cały czas w znacznej mierze konsekwencja pandemii, a także inflacji i wzrostu stóp procentowych, trudno przewidzieć kiedy sytuacja się ustabilizuje. Zwłaszcza biorąc pod uwagę prognozy dotyczące ponownego wzrostu inflacji spowodowanego m.in. podwyżkami cen prądu, gazu czy wody. Poprawa nastrojów wśród konsumentów jest pozytywnym wskaźnikiem, ale warto zachować zdrowy rozsądek, bo nadmierne uleganie optymizmowi może być również przyczyną nieracjonalnych zakupów na kredyt  – mówi Adam Łącki, prezes Zarządu Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej.

Polak optymistą

Z najnowszych analiz wynika, że konsumenci uważają, że ich sytuacja finansowa się stabilizuje. Mierzony przez GUS bieżący wskaźnik ufności konsumenckiej, opisujący obecne tendencje konsumpcji indywidualnej, w czerwcu br. był o 1,8 pp. wyższy niż w maju oraz o 16,2 pp. wyższy niż przed rokiem. Najbardziej poprawiły się oceny aktualnej sytuacji ekonomicznej kraju oraz przyszłej sytuacji finansowej gospodarstwa domowego, lepiej oceniamy także możliwość dokonywania ważnych zakupów. Bardziej obawiamy się natomiast o przyszłą sytuację ekonomiczną kraju.

Z kolei GfK – an NIQ Company ocenia, że tak dobrego półrocza w badaniach nastrojów konsumenckich w Polsce nie było od lat. Barometr Nastrojów Konsumenckich utrzymuje się na plusie od początku roku, co nie miało miejsca od wybuchu pandemii w marcu 2020 roku. W czerwcu lepiej niż przed miesiącem ocenialiśmy skłonność do wydatków na dobra trwałe, a także przyszły stan naszych portfeli. Nieco mniej pozytywnie patrzymy na aktualne finanse oraz sytuację finansową Polski w przyszłości. Co ciekawe, nastroje konsumenckie w naszym kraju są obecnie lepsze niż średnia dla całej Unii Europejskiej.

Bankrut czterdziestolatek

Spośród 10,8 tys. konsumentów, którzy zbankrutowali w pierwszej połowie 2024 roku, 6,9 tys. (64 proc.) było wpisanych do Krajowego Rejestru Długów. Mieli łącznie prawie 20,8 tys. zobowiązań na kwotę 305,3 mln zł. Niewypłacalność najczęściej dotyka osoby w średnim wieku. Największą grupę stanowili dłużnicy w wieku 36-45 lat, mający 6,56 tys. niezapłaconych rat i rachunków na kwotę niemal 89,6 mln zł. Na drugim miejscu znaleźli się bankruci w wieku 46-55 lat, których 4,72 tys. zobowiązań opiewa na kwotę ponad 78 mln zł. Powyżej 56 roku życia ryzyko niewypłacalności spada. Osoby mające 56-65 lat nazbierały 44,4 mln zł, a starsi niż 65 lat prawie 38,2 mln zł długów. Bankrutują także najmłodsi (18-25 lat), rozpoczynający dopiero dorosłe życie. Mają jednak najmniej niespłaconych zobowiązań (478) na najniższą sumę (3 mln zł).

Geografia niewypłacalności

Jeśli chodzi o województwa, to największe długi nazbierało 1,17 tys. bankrutów  z Mazowsza. Zostawili po sobie 62,6 mln zł pochodzące z 3,27 tys. zobowiązań. Na drugim miejscu jest województwo śląskie, gdzie ponad 1 tys. dłużników nie spłaciło 3 tys. rat i rachunków na kwotę 43,8 mln zł. Podium domyka Wielkopolska, z 27 mln zł brakujących wierzycielom. To suma wynikająca z 655 długów 2,13 tys. nieuczciwych konsumentów.

Interesujących informacji dostarcza także spojrzenie na upadłości konsumenckie w powiatach. Jeśli wziąć pod uwagę łączne długi bankrutów, to prym wiodą największe miasta: Warszawa (37,9 mln zł), Łódź (10,7 mln zł), Kraków (10,2 mln zł), czy Bydgoszcz (5,89 mln zł) i Poznań (4,61 mln zł).

Jednak, jeśli weźmiemy na tapet średni dług przypadający na jednego dłużnika, to okazuje się, że największe długi miały osoby z mniejszych miejscowości. Prym wiedzie tu powiat tczewski, w którym każdy bankrut pozostawił po sobie prawie 256 tys. zł niespłaconych zobowiązań. Na kolejnych miejscach uplasowały się powiaty: krośnieński (237 tys. zł), siemiatycki (161,8 tys. zł), wysokomazowiecki (151,5 tys. zł) i lipnowski (119,5 tys. zł. Dla porównania średnia wartość przeciętnego długu bankruta w Warszawie to 62,2 tys. zł, w Łodzi 43 tys. zł, a w Krakowie 55 tys. zł.

Banki wypatrują swoich pieniędzy

Niewypłacalni klienci w I półroczu 2024 roku największe długi mieli u wtórnych wierzycieli, takich jak fundusze sekurytyzacyjne czy firmy windykacyjne, które odkupiły długi głównie od instytucji finansowych. Nie odzyskały one 179,1 mln zł. Niespłacone  kredyty i pożyczki to kolejne 109 mln zł. Bankruci zalegali także z alimentami na 8,5 mln zł (akurat te długi nie podlegają umorzeniu przy ogłoszeniu upadłości), prawie 3 mln zł byli winni operatorom telekomunikacyjnym, 1,8 mln zł to zaległe czynsze i rachunki za prąd, wodę i gaz, a 1 mln zł nieopłacone grzywny sądowe.

Te dane pokazują wyraźnie, że zwlekanie z dochodzeniem należności nikomu się nie opłaca. Ani wierzycielom – bo ostatecznie tracą pieniądze, ani dłużnikom – bo powiększają tylko zadłużenie. Skoro prawie połowa bankrutów miała długi co najmniej 3 lata przed ogłoszeniem upadłości, to gdyby wtedy podjęto wobec nich działania windykacyjne, byłyby duże szanse, że nie skończyłoby się to plajtą. Negocjatorzy z firm windykacyjnych potrafią skutecznie wesprzeć zarządzanie finansami dłużników, pomagając w ułożeniu planu spłaty zaległości akceptowalnego i dla wierzyciela i  dla zadłużonej osoby. Ale tylko na początku kłopotów, kiedy spirala długów jeszcze się nie nakręca. Potem jest już za późno – wyjaśnia Jakub Kostecki, prezes Zarządu firmy windykacyjnej Kaczmarski Inkasso.

Podobne wpisy

Zamieść komentarz