Kłopoty bankrutów widać już kilka lat wcześniej

dodał Tomek
0 komentarze

W I półroczu 2022 r. zbankrutowało 7339 konsumentów, pokazują dane Centralnego Ośrodka Informacji Gospodarczej. W przypadku większości, bo 4694 z nich, problemy finansowe były widoczne na długo przed oficjalną upadłością. Więcej niż co drugi upadły konsument widniał w Krajowym Rejestrze Długów na 2 lata wstecz. W dniu ogłoszenia niewypłacalności ten odsetek wzrastał do 64%, a skala zaległości do 205,8 mln zł. Średnio każdy z bankrutów miał do oddania 43 840 zł.

Liczba upadłości konsumenckich w porównaniu z I połową 2021 r. spadła o 19%.  Jednak, tak samo jak w poprzednich latach, większość bankrutów była notowana za długi w momencie ogłoszenia niewypłacalności. Ponad połowa (52%) widniała wtedy w KRD już przynajmniej od dwóch lat. Im bliżej dnia upadłości tym ten odsetek rósł. Rok wcześniej swoim wierzycielom nie płaciło 56% przyszłych bankrutów, a pół roku przed 59%. W skali 3 miesięcy poziom ten sięgał 61%, a w dniu jego orzeczenia 64%.

– Większość dłużników, którzy popadają w kłopoty, nadal aktywnie zaciąga kolejne zobowiązania.  Jak widać na przykładzie tych bankrutów, którzy wcześniej byli notowani w KRD, robią to do ostatniej chwili przed ogłoszeniem upadłości. Informacja o ich problemach z płatnościami jest dostępna, jednak nie wszyscy z niej korzystają. Brak weryfikacji to kłopot nie tylko dla wierzyciela, który będzie szczęśliwy, jak uda mu się odzyskać choć część należności. To także powiększanie problemów dłużnika. Ogłoszenie upadłości nie anuluje długu, umorzenie obejmuje tylko jego część. Ale majątek dłużnika idzie na licytację, a jeśli to za mało, aby uregulować jego zaległości, to sąd może nakazać bankrutowi aby spłacał brakującą kwotę nawet przez kolejne 7 lat. Gdyby przerwać to zadłużanie się wcześniej, to dłużnik szybciej stanąłby na nogi – zwraca uwagę Adam Łącki, prezes Zarządu Krajowego Rejestru Długów.

Profil upadłego dłużnika

Prawie 4,7 tys. dłużników, wobec których sądy ogłosiły upadłość w I półroczu br. nazbierało zaległości na prawie 205,8 mln zł. Wśród bankrutów liczebnie nie przeważała wyraźnie żadna z płci. Mężczyźni wygenerowali jednak znacznie wyższe zaległości, sięgające 118,4 mln zł, podczas gdy kobiety 87,3 mln zł.

Problem niewypłacalności najczęściej dotyka mieszkańców miast. Pod względem wysokości łącznego zadłużenia dominują miejscowości o populacji od 20 do 50 tys., których mieszkańcy-bankruci są winni 46,5 mln zł. Metropolie zamieszkałe przez ponad 300 tys. osób znalazły się na drugim miejscu z 38,8 mln zł zaległości.

Największe nieopłacone sumy pozostawili po sobie upadli konsumenci z województw: śląskiego (35,3 mln zł), mazowieckiego (25,1 mln zł), dolnośląskiego (20,2 mln zł) i kujawsko-pomorskiego (19,6 mln zł). Najniższe kwoty do oddania mieli natomiast bankruci z Świętokrzyskiego (4,4 mln zł) oraz Lubuskiego i Podlasia (po 4,8 mln zł).

– Najczęściej niewypłacalność ogłaszali dłużnicy mający od 36. do 45. lat. W I półroczu 2022 roku było ich 1307 i zostawili po sobie długi na 60,8 mln zł. To również grupa wiekowa najmocniej obciążona różnymi zobowiązaniami finansowymi, jak kredyty czy pożyczki. Duże zobowiązania, obciążenia i wydatki powodują, że nie zawsze są w stanie poradzić sobie potem z ich spłatą. A jak wiadomo, tonący brzytwy się chwyta – branie kolejnych pożyczek czy po prostu niepłacenie swoich zobowiązań może sprawić, że konsument zapędzi się w finansową ślepą uliczkę. Znacznie lepszym rozwiązaniem jest próba zawarcia porozumienia z wierzycielami, gdy tylko zaczną się kłopoty, a nie dopiero wtedy, gdy wysokość długów przekroczy realne możliwości ich spłaty. W przypadku multidłużników często prowadzimy takie negocjacje między nimi a wierzycielami starając się doprowadzić do porozumienia satysfakcjonującego obie strony – informuje Jakub Kostecki, prezes Zarządu Kaczmarski Inkasso.

Dużą grupę bankrutów-dłużników stanowią także osoby w wieku 26-35 lat (904) oraz 46-55 lat (979), przy czym Ci starsi mają drugie najwyższe po 36-45 latkach zaległości – na 49 mln zł.

205,8 mln zł do odzyskania

Ekspert KRD przypomina też, że od 2020 r. czas na rozliczenie się z wierzycielami został wydłużony z 3 do 7 lat. W mocy pozostały natomiast zapisy, mówiące o tym, że niektóre zobowiązania nie mogą zostać umorzone. Są to zaległości z tytułu alimentów czy naprawienia szkody wynikającej z przestępstwa lub wykroczenia.

Najwięcej od upadłych konsumentów, bo 129,6 mln zł, do odzyskania mają firmy windykacyjne i fundusze sekurytyzacyjne. To podmioty specjalizujące się w odzyskiwaniu należności i skupują w tym celu długi od innych. Kolejne 60,48 mln zł długów przypada w udziale instytucjom finansowym, przede wszystkim bankom. Spore są również zaległości alimentacyjne (4 mln zł), za czynsz, prąd, wodę, gaz – 2,52 mln zł, wobec telekomów i dostawców Internetu i telewizji (1,8 mln zł). 856 tys. zł to niezapłacone grzywny i opłaty sądowe.

Inflacja utrudni wyjście na prostą

Liczba bankructw w I połowie 2022 r. wyraźnie spadła w porównaniu do poprzednich półroczy, jednak nie oznacza to, że sytuacja finansowa Polaków uległa nagłej poprawie. W 2020 r. zmieniły się przepisy ułatwiając proces ogłaszania upadłości, co spowodowało ich rekordowy przyrost. Jednocześnie wybuchła pandemia i wiele osób znalazło się w trudnej sytuacji finansowej. Połączenie tych dwóch impulsów miało długofalowe skutki, które były widoczne w dużej liczbie bankructw w 2020 i 2021 r. Najnowsze dane COIG za I półrocze br. mogą wskazywać, że obecnie ich znaczenie zaczyna maleć. 

Na horyzoncie pojawiają się jednak nowe zagrożenia dla wypłacalności Polaków. Wzrosły raty kredytów hipotecznych, podobnie jak i ceny usług i produktów. Jak pokazują wyniki badania Deloittle „Global State of the Consumer Tracker”, przeprowadzonego pod koniec czerwca br., blisko połowa (48%) rodaków martwi się czy uda im się bezproblemowo uregulować przyszłe płatności. Większość, bo 84% konsumentów w Polsce, obawia się też wpływu inflacji na swoją sytuację finansową. Wiele osób może mieć trudności z poradzeniem sobie z podwyżkami, szczególnie jeśli zmaga się z zadłużeniem.

– Ogłoszenie upadłości przez sąd, to finał kłopotów finansowych, które zaczęły się kilkanaście miesięcy bądź nawet kilka lat wcześniej. To, w jakim tempie długi narastają, zależy od wielu czynników, także od tego jaka jest koniunktura gospodarcza. Spadek liczby upadłości w I półroczu tego roku nie powinien w żaden sposób uspokajać, że wcale nie jest tak źle. Efekt zderzenia z drożyzną, rosnącymi odsetkami od kredytów czy cenami energii poznamy za rok, dwa lata – komentuje Adam Łącki.

Podobne wpisy

Zamieść komentarz